Środa 25 września. Wraz ze szkołą ze Starej Wsi pojechaliśmy na wycieczkę do Muzeum na Majdanku, które w czasie II wojny światowej było jednym z wielu niemieckich obozów zagłady na terenie Polski, w których mordowano przede wszystkim ludność żydowską, ale także polską, rosyjską, cygańską oraz inne mniejszości. Oficjalnie obóz nazywano KL Lublin. Majdanek w początkowych założeniach miał pomieścić 25 tys. ludzi, jednak został on rozszerzony o kolejne 125 tys. miejsc. W sumie w obozie miało mieścić się 150 tys. więźniów. Obecne muzeum jest tylko małą częścią tego, co miało powstać. W Majdanku zginęło około 80 tys. ludzi, w tym około 60 tys. Żydów.
Na początku humor nam dopisywał. Nie stroiliśmy od żartów. Po wejściu do muzeum, stojąc przed ,,bramą” między światem wolnych ludzi a światem śmierci i smutku, nasze miny zrzedły. Zdaliśmy sobie sprawę z powagi sytuacji i tego, gdzie się znajdujemy.
Dalej było tylko gorzej. Mijając po drodze najstarszy budynek, doszliśmy do pierwszych baraków, które były akurat w remoncie. Następnie poszliśmy do łaźni, gdzie pod pretekstem kąpieli więźniowie byli gazowani cyklonem B. Aby więźniowie nie mieli odwagi przeciwstawiać się Niemcom, SS-mani golili mężczyzn na łyso, a kobiety na krótko. Bici i poniżani osadzeni dostawali ,,pasiaki”, czyli ubiór każdego więźnia. Dla zabawy więźniom w łaźni puszczano na przemian lodowatą i gorącą wodę, a na dezynfekcji dla zabawy ich podtapiano. Później dzielono więźniów na kobiety, dzieci, mężczyzn, starców – tych, którzy mieli pracować i tych, których od razu zabijano.
Następnie poszliśmy do ,,Shrine”, czyli instalacji z rozwieszonymi kulami z drutu kolczastego. Niektóre w środku miały zapalone żarówki symbolizujące dusze męczenników ocalonych od zapomnienia oraz opadnięte kule bez żarówek symbolizujące dusze zapomnianych więźniów. Był to bardzo przytłaczający widok. Jeszcze bardziej przytłaczający okazał się barak z butami więźniów. Około 30 tys. ludzkich butów siłą zdjętych z niewinnych ludzkich ofiar. Wyobraźmy sobie, spoglądając na taki but, że nosił go ktoś, kto codziennie wracał z pracy do swojej rodziny, dzieci, żony. Kochający ojciec nie mógł się doczekać aż znów zobaczy swoich najbliższych i siądzie z nimi przy stole, aby wspólnie zjeść i porozmawiać. Nagle w smutku i przerażeniu niewinny człowiek został siłą pakowany do wozu i wywożony do obozu, w którym prędzej czy później umrze z głodu lub wycieńczenia. Pomnóżmy takiego niewinnego człowieka przez 150 tys., ponieważ około 150 tys. butów znaleziono na terenie oraz gett lubelskich. Spróbujmy wyobrazić sobie, ile musiało być takich ludzi, zabijanych za to skąd pochodzili, kogo wyznawali lub jakiej byli orientacji.
W ciszy zwiedzaliśmy baraki z wystawami poświęconymi ocalałym lub zmarłym,
z listami, puszkami po cyklonie B oraz oznaczeniami więźniów, pasiak jednej z osadzonych. Doszliśmy do baraku z pryczami, czyli trzypiętrowymi łóżkami. W takim baraku, ogrzewanym tylko przez dwa piecyki wielkości plecaka, który miał pomieścić do 500 osób Niemcy umieszczali od 800 do nawet 1000 osób. Pomimo tego, że barak obok był zupełnie pusty. Był to oczywiście celowy zabieg, aby poniżyć więźniów i ich ścieśnić. Często w jednym baraku umieszczano wrogów politycznych, choć na łożu śmierci – zamiast ze sobą walczyć – więźniowie pomagali sobie nawzajem.
Na końcu udaliśmy się do krematorium pełnego pieców, w których spalano ciała.
W budynku znajdowała się również wystawa podwozia samochodów oraz skrzyni, w której palono ciała, gdy krematorium było odbudowywane. Stała w nim również łazienka komendanta, który podczas spalania ciał brał ciepły prysznic, korzystając z ciepła wytwarzanego przez piece. Obok stało wielkie mauzoleum wypełnione prochami, na którym widniał napis ,,Los Nasz Dla Was Przestrogą”. Za mauzoleum wykopane były rowy, w których rozstrzeliwano ludność. Na rozstrzelaną grupę, kładła się kolejna. Najgorszą ironią był fakt, że SS-mani zmęczeni trzymaniem karabinów zmieniali się co kilka grup – jak powiedział nam przewodnik. Okropny był to widok pomimo tego, że to tylko pozostałość po tym, co się tu działo.
Podsumowując i przywołując w pamięci ten przygnębiający obraz mogę tylko prosić, aby każdy szanował drugiego człowieka bez względu na to skąd pochodzi, jaką wiarę wyznaje, jaki jest kolor jego skóry i język – bo tak jak my jest człowiekiem mającym prawo żyć na tym świecie. Potrzeba naszych starań i pamięci o ofiarach, aby zapobiec wywyższaniu się jednych nad drugimi i podziału ludzi na lepszych i gorszych. Szanujmy środowisko, inną kulturę, religię, język, bo tylko szanując kogoś, sami będziemy szanowani.
Moskal Bartosz uczeń klasy VIII Szkoły Podstawowej im. Zofii Przewłockiej w Woli Gałęzowskiej