22 marca. Dzień po tym, gdy zawitała wiosna. Wyglądam przez okno. Pogoda taka, że chciałoby się cofnąć do wczorajszego dnia. Zimno i na dodatek pada. To nic. Wiem, co trzeba zrobić. Pakuję do plecaka kawałek kiełbasy i bułkę. Wkładam zielony sweter. Jestem gotowa. Wiem, że w wielu domach robią dziś to samo. Zgodnie z zaleceniem cały czas trzymam kciuki za pogodę.
W szkole jakoś inaczej. Nie to, że cicho, tylko jakoś tak świątecznie. Słyszę gwar dochodzący z górnego korytarza. To klasa V czeka na rozpoczęcie próby w typowy dla nich sposób: 12 osób zapełnia całą przestrzeń , jakby był tam tłum. Wróżka śpiewa, Zła Czarownica rozmawia z bizneswoman Jadwigą, Małgosia stroi klarnet, krasnoludki wylegują się na kanapie, a pozostali poruszają się za szybko. Pani Basia na stanowisku. Zaczynamy!
W sali obok – kuchenne rewolucje. Zamiast książek – deski do krojenia, zamiast długopisów – noże. Tak uzbrojeni uczniowie kl.VI pracowicie kroją i siekają, walczą ze skórkami, nie darują żadnej pestce! Zapach nic sobie nie robi z niespodzianki, wykrada się z klasy i długimi palcami odwraca za nosy przechodzących. Zaglądam tam na chwilę: wygląda smakowicie, a jak pachnie!
Powoli na korytarzu zbiera się tłumek ciekawskich. Zaczynają zapełniać się ławki i gdy wszystkie miejsca zostają zajęte, a piosenka po cichu odtworzona(uff…teraz się nie zacina),rozpoczyna się nasze małe święto. Na początek zaczynamy od najmłodszych. Dziś do grona czytelników zostaną przyjęci pierwszoklasiści, którzy po długich dniach ćwiczeń i wyrzeczeń osiągnęli taką biegłość w czytaniu, że mogą samodzielnie korzystać ze szkolnej biblioteki. Do świata baśni wprowadzają ich uczniowie kl.V, którzy przygotowali przedstawienie pt. „Baśniowy ambaras”. Po spektaklu następuje seria pytań sprawdzających baśniową wiedzę pierwszaków, nie najłatwiejszych , ale o dyplom trzeba trochę się postarać. Z tych zmagań uczniowie kl.I wychodzą z tarczą i uroczyście zostają zaprzysiężeni na nowych członków biblioteki, na co otrzymują pisemne pokwitowanie.
Po tych wyczerpujących zdarzeniach, tym mocniej dociera do zebranych świadomość, że czas drugiego śniadania zbliża się nieubłagalnie. I tutaj z pomocą wkraczają dziewczyny z klasy VI, które dobrze wiedzą , że sztuka sztuką, a sałatki zjeść trzeba. Wnoszą tace z pysznościami, wnoszą i rozdają. I znowu wnoszą. A gdy już wszyscy zostają poczęstowani(co bardziej przedsiębiorczy wielokrotnie) następuje dalsza część wydarzeń.
Teraz na scenę wychodzą różne wcielenia Wiosny. Mienią się kwiaty na sukniach, pysznią na kapeluszach, aż zazdrość bierze! Czuć nie tylko powiew wiosny, ale i wielkiego świata mody, który jakimś cudem wcisnął się pod nasz dach. Oklaski, nagrody, uśmiechy. Nawet błyski fleszy, a co! Rozglądam się wokoło, wszędzie zielone i żółte akcenty. Właściwie każdy założył coś w tych barwach i, mimo ciągle padającego deszczu , u nas świeci słońce. Niestraszna nam pogoda , idziemy na dwór przywitać wiosnę jak należy. Ognisko już płonie dzięki nieocenionemu panu Kazimierzowi. Kiełbaski skwierczą, zajadamy się ze smakiem. A deszcz mży, właściwie pada coraz bardziej… Ale wiadomo : „w marcu jak w garncu”. W dobrym towarzystwie i deszcz nie przeszkadza